poniedziałek, 4 listopada 2013

Izaya Orihara,eh ^^^^ część 1

Zoey:- Halloween, Święto Zmarłych, no i weekend... ten tydzień tak szybko przeleciał, a teraz mamy poniedziałek.  Nienawidzę poniedziałków. Przeklęty dzień tygodnia. To mi przypomina o szkole. Brr... <wzdrygnięcie> Jednak dobrze, że to już dawno za mną. Nie chcę pamiętać tego co przeszłam. Do tego tak się złożyło, że mam wolne i daję wam notkę. Nie wiem, czemu akurat dziś, ale tak się złożyło, że się nudzę i ciągle czytam to samo. Mi to tam nie przeszkadza, ale nie mogę znaleźć takiego jednego one-shoota: Shizaya. Był taki fajny, gdy zaczęłam pierwszy raz czytać opowiadania pod tą tematyką. Teraz za cholerę nie mogę go znaleźć. 
Kanda:- Najwidoczniej szukasz nie tam gdzie trzeba. Albo już tego dawno nie ma.
Zoey:- Kanda musisz niszczyć moje nadzieje... 
Kanda:- Nie, po prostu wiem, że nie znajdziesz tego shoota. Nawet nie próbuj, bo to jest bez sensu.
Ed:- Yuu musisz być taki wredny. Daj Zoey spokój.
Kanda:- Nie wredny, tylko praktyczny. Poza tym co ci do tego pchła.
Ed:- Dużo, jak chciałbyś wiedzieć. Bronię Zoey, bo ona jest roztrzęsiona.
Lavi:- Ed ma racje. Yuu nie musisz dobijać Zoey bardziej. 
Kanda:- Zając, zamknij się, bo przetrącę ci uszy. 
Lavi:- Aaa... <spieprzył, aż się za nim kurzy>
Izaya:- Bądźcie wy w końcu, kurwa, poważni. To jest galeria, a nie jakieś trudne sprawy, czy chuj wie co jeszcze. Zajmijcie się galerią na poważnie, w końcu chodzi o moją skromną osobę. 
Kanda:- Użył bym każdego słowa, ale na pewno nie jesteś skromny. 
Izaya:- ... <wyciąga nóż i mierzy Kandę wzrokiem>
Kanda:- ... <nie wiadomo skąd dobywa swoją katanę i zamierza się do ataku>
Squalo:- Uspokójcie się obaj, do cholery. <wali ich po głowach>
Zoey:- Co z wami się dzieje? Jak chcecie się pozabijać to droga wolna, ale nie w moim domu. Wyjdźcie na zewnątrz i to rozstrzygnijcie. Jeszcze coś, jak w końcu skończycie, to nie liczcie na to, że przyjdę któregoś z was ratować. Nawet nie ma mowy. A teraz wypad, jak nie umiecie się zachować.
Kanda,Izaya: <wyszli bez słowa>
Zoey:- W końcu sobie poszli, ale martwię się o nich obu. Ostatnio nie najlepiej się dogadują. Kiedyś przez nich oszaleję i chyba najzwyczajniej w świecie popełnię samobójstwo. Bo naprawdę mam już dość ich zachowania. Żeby to trwało od czasu do czasu, ale nie. Oni muszą się kłócić i naskakiwać na siebie codziennie. Dokładnie to tak około 20 razy w ciągu dnia. Ostatnio liczyłam. 
Squalo:- Voooi!!! Co ty wygadujesz?! Nie możesz się zabić przez tych dwóch palantów. Co wtedy się z nami wszystkimi stanie?! Jak ty to sobie wyobrażasz?! My przecież sobie bez ciebie nie poradzimy, Zoey. Proszę, nawet o tym nie myśl. 
Ciel:- Wszystko słyszałem i ten jeden raz poprę Squalo. Wiesz, że nasze życie nie miało by sensu istnienia bez ciebie. Tylko dzięki tobie Zoey, jakoś się dogadujemy i utrzymujemy siłę w ryzach. Ty nas wszystkiego nauczyłaś i jak dotąd możemy cieszyć się tym co mamy. Wszyscy cię kochamy, jeśli nawet tego co poniektórych nie widać. I nie chcemy, żeby coś ci się stało.
Zoey:- Okej, zrozumiałam. Nie musicie tak przeżywać i panikować. Obiecałam wam przecież, że zawsze będziemy razem, tak. Nic i nikt tego nie zmieni. Ja też was wszystkich kocham, nawet jeśli czasami mam ochotę was powybijać. Naprawdę ostatnimi czasy jesteście nie do zniesienia. 
Ciel:- Postaramy się ciebie więcej nie denerwować, bo nie chcemy tu żadnych śmierci.
Zoey:- No, w końcu to dotarło do waszych pustych głów.
Squalo:- Mały mów ty za siebie, dobra. <spóźniony zapłon>
Zoey:- Squalo chyba coś przed chwilą mi obiecałeś.
Squalo:- Przepraszam <skruszona minka>
Ciel:- Zoey, pora na kolejne zdjęcia. Zapodaj notkę.
Zoey:- Ah, no tak... Przed wami... <werble>
IZAYA ORIHARA ^^;*
(Nami:- Postać z anime Durarara!!!)
 PS: To wszystko na dziś. Zapraszam na kolejną notkę. Pa ;*

    
 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz