Zoey:- Jest gorzej niż myślałam. Kanda i Izaya, prawie się wczoraj pozabijali. Na szczęście Nami ich powstrzymała. Potem przybiegłam z Edem i Squalo na miejsce zdarzenia. Prawie padłam na zawał jak ich ujrzałam, całych we krwi. Na szczęście nie stało się nic poważnego, ale uszkodzili się trochę.
Ed:- Chyba bardziej niż trochę. Zoey, oni byli blisko zadania ostatecznego ciosu, który zakończy ich życia.
Zoey:- Nie musiałeś mi o tym przypominać, Edziu.
Ed:- Musiałem. Nie możesz ukrywać prawdy, tylko powinnaś to powiedzieć.
Squalo:- Chociaż ich obu nie lubię, to tu muszę się z pchłą zgodzić. A ty podobno mówiłaś, że nie będziesz ich ratować, a pierwsza się przy nich pojawiłaś i zaczęłaś lamentować.
Zoey:- Nie lamentowałam. Po prostu sprawdzałam, czy jeszcze żyją. Na szczęście wyczułam puls i zajęłam się nimi obydwoma. Na prawdę się o nich bałam. Poza tym pomyślcie, jakby zareagował Allen na taką wiadomość, albo Shizuo. Stracili by chęć do życia.
Squalo:- Okej, rozumiemy. Nie denerwuj się tak, Zoey-chan. Przecież nic im nie jest. Spędzą tylko jakiś czas w łóżkach i powoli wrócą do zdrowia.
Zoey:- Obyś miał rację. Nie chcę nawet myśleć, co by się mogło stać, jakby z tego nie wyszli.
Squalo:- ... <przytula ją do siebie i uspokaja>
Zoey:- Squalo... <szepcze i przymyka oczy>
Ed:- No be jaj. Nie odstawiajcie tu takich scen. To nie jest żaden pieprzony teatr, tylko galeria.
Squalo:- Spadaj Edek kredka. Przeszkadzasz nam.
Ed:- Nigdzie nie idę, a wy się w końcu weźcie porządnie za tą galerię. Ryba, dziś twoja kolej na dodawanie fotek. Potem możecie sobie robić co tam chcecie.
Zoey:- Squalo ma rację. Przeszkadzasz nam, a teraz wypad.
Ed:- Mówiłem, że nigdzie nie idę. A wy się wstrzymajcie.
Ciel:- Rzygać mi się chcę jak na was patrzę. Możecie przestać się miziać i tulić.
Ed:- Widzicie. Nawet Ciel tak myśli. Jesteście obrzydliwi.
Zoey:- Ciel, skarbie... Kiedy przyszedłeś? Nie widziałam cię wcześniej. <ignoruje Eda>
Ciel:- Byłem tu prawie od początku, ale nic nie mówiłem. Powinnaś mnie zauważyć, a nie obrzydzać mi dzieciństwo takim zachowaniem.
Zoey:- Ciel... ja przepraszam <odsuwa się od długowłosego> Nie zauważyłam cię, naprawdę. Zbyt bardzo zamartwiam się zdrowiem Kandy i Izayi. Chcę wierzyć, że będzie wszystko dobrze. <staje przy nim i przytula do swej piersi> A Squalo pomagał mi się uspokoić. Nic się takiego wielkiego nie stało. =__=
Ciel, skarbie ty mój, wiesz, że bardzo cię kocham i nic tego nie zmieni. Jesteś dla mnie bardzo ważny. Nie ma takiej drugiej osoby jak ty na calusieńkim świecie. <szepcze mu do uszka>
Ciel:- Naprawdę? <odpowiada cicho>
Zoey:- Tak. <odsuwa go od siebie i patrzy mu w oczy>
Ciel:-... <Wskakuje jej na ręce i patrzy na nich znad ramienia, uśmiechając się diabelsko>
Zoey: <kieruje się do drzwi z Cielem na rękach>
Squalo:- A to mały szatan. Jeszcze mu pokaże. Nikt nie będzie stawał pomiędzy mną a Zoey. W końcu ją zdobędę.
Ed:- Dobra, nie przeżywaj. Daj te fotki i na dziś kończymy z tym.
Squalo:- Taa, racja... Dziś dajemy anime, a ty pchła nie musisz tego ogłaszać jakie. Zaraz wszyscy się dowiedzą.
DURARARA!!! ^^ ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz