piątek, 15 listopada 2013

Allen Walker,eh ^^^^ część 1

Zoro:- Witam. Jak widać Zoey postanowiła przekazać pałeczkę mi nad dzisiejszą notką. Oczywiście będzie nadzorowała przebieg dyskusji.
Zoey:- Jest dokładnie tak, jak napisał Zoro. Pozwoliłam mu na to, bo wierzę, że on jako jedyny nie może tego spieprzyć.
Zoro:- Dzięki, Zoey-san. Ale to twoja kolej na wstawianie fotek.
Zoey:- Spokojnie, zajmę się tym. Nie musisz tego brać na siebie.
Zoro:- Dobrze wiedzieć, bo już myślałem, że zawalisz mnie robotą.
Zoey:- Ja ciebie? Nie żartuj nawet w taki sposób. Przecież nawet nie należysz do głównego składu.
Zoro:- Ale musiałaś wyznaczyć kogoś na miejsce Yuu. Nie lubię nawet gościa, jednak robię to tylko dla ciebie.
Zoey:- Może i musiałam, ale myślałam o kimś innym. Nie chciałam ciebie w to wciągać Zoro-kun.
Zoro:- Dobrze wiedzieć. Jednak sam się podjąłem tego zadania. Nie musiałaś mnie o nic prosić.
Zoey:- No dobra. Wiem, że nie przekonam cię do zmiany zdania. Więc zostawmy ten temat, bo to nie ma sensu, żebyś się wycofał.
Zoro:- Nawet jakbyś mnie o to poprosiła, to i tak bym tego nie zrobił.
Lavi:- Możecie w końcu przestać o tym rozmawiać. Jest wiele innych tematów do rozmowy.
Ed:- A o czym innym niby mogliby konwersować, Lavi- kun?
Lavi:- No o pogodzie, albo o sporcie. No sam nie wiem.
Ed:- No widzisz. Tak się składa, że ja też nie. I co z tym zrobić?
Zoro:- Nic. Macie z tym jakiś problem?! :/
Lavi:- Nie, skąd że znowu. Po prostu tematy się wyczerpują.
Zoey:- Zamknijcie się, zanim dojdzie do kłótni. Nie mogę już tego znieść jak na siebie wszyscy naskakujecie. Tym bardziej, że Kanda i Izaya są w okropnym stanie. To jest po prostu karygodne. Jakaś masakra po prostu.
Ed:- Zoey, nie denerwuj się tak, tylko. Postaramy się unikać, jeśli to coś zmieni.
Zoey:- Dobrze by było, jeśli w końcu byście doszli do porozumienia. Naprawdę nic by się wam nie stało, jakbyście ze sobą normalnie po ludzku rozmawiali. Nie mieszkacie w żadnym buszu, tylko w moim domu kretyni.
Squalo:- Zoey-san ma rację. Trochę kultury i ogłady ludzie, bo ona naprawdę wszystkich wykopie za drzwi. Voooi!!!
Zoey:- Squ-chan?! Gdzie ty kurwa byłeś? Szukałam cię przez kilkanaście godzin.
Squalo:- To tu. To tam. Ano wszędzie. A co?
Zoey:- Co się głupio pytasz? To logiczne, że nie widziałam, gdzie cię znowu wywiało. A nikt nie chciał mi powiedzieć.
Squalo:- No to ci przecież mówię, że na mieście byłem. Lussuria się do mnie przypierdolił i ciągał po pubach, barach i innych miejscach. Schlał mnie w trupa. Nawet nie pamiętam co się dalej działo.
Zoey:- Typowe. Mogłam się domyślić, że to znowu ten pierdolnięty zboczeniec. Zobaczysz, że przez niego źle skończysz rybcia.
Zoro:- Jakby to się już nie stało. Z nim od dawna jest coś nie tak.
Zoey:- Zoro, skarbie. Nie wcinaj się proszę jak rozmawiam ze Squalo.
Zoro:- Dobra. Już nic więcej nie powiem. < Odwraca się i wychodzi>
Zoey:- Nie to miałam na myśli. Wracaj natychmiast. Zooooroooo.
Zoro:- … <wyszedł>
Zoey:- Niech to. Znowu to zrobiłam. A obiecałam sobie, że więcej tak go nie potraktuje. Jestem wredna.
Lavi:- Zoey nie zadręczaj się tym. Przejdzie mu. Ochłonie i wróci. Zawsze wracał.
Zoey:- Może masz rację. No okej. Pora przejść do notki.
Allen Walker^^ ;P


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz