Zoro:- Witam.
Jak widać Zoey postanowiła przekazać pałeczkę mi nad dzisiejszą notką.
Oczywiście będzie nadzorowała przebieg dyskusji.
Zoey:- Jest
dokładnie tak, jak napisał Zoro. Pozwoliłam mu na to, bo wierzę, że on jako
jedyny nie może tego spieprzyć.
Zoro:- Dzięki,
Zoey-san. Ale to twoja kolej na wstawianie fotek.
Zoey:-
Spokojnie, zajmę się tym. Nie musisz tego brać na siebie.
Zoro:- Dobrze
wiedzieć, bo już myślałem, że zawalisz mnie robotą.
Zoey:- Ja
ciebie? Nie żartuj nawet w taki sposób. Przecież nawet nie należysz do głównego
składu.
Zoro:- Ale
musiałaś wyznaczyć kogoś na miejsce Yuu. Nie lubię nawet gościa, jednak robię
to tylko dla ciebie.
Zoey:- Może i
musiałam, ale myślałam o kimś innym. Nie chciałam ciebie w to wciągać Zoro-kun.
Zoro:- Dobrze
wiedzieć. Jednak sam się podjąłem tego zadania. Nie musiałaś mnie o nic prosić.
Zoey:- No dobra.
Wiem, że nie przekonam cię do zmiany zdania. Więc zostawmy ten temat, bo to nie
ma sensu, żebyś się wycofał.
Zoro:- Nawet
jakbyś mnie o to poprosiła, to i tak bym tego nie zrobił.
Lavi:- Możecie w
końcu przestać o tym rozmawiać. Jest wiele innych tematów do rozmowy.
Ed:- A o czym
innym niby mogliby konwersować, Lavi- kun?
Lavi:- No o
pogodzie, albo o sporcie. No sam nie wiem.
Ed:- No widzisz.
Tak się składa, że ja też nie. I co z tym zrobić?
Zoro:- Nic.
Macie z tym jakiś problem?! :/
Lavi:- Nie, skąd
że znowu. Po prostu tematy się wyczerpują.
Zoey:-
Zamknijcie się, zanim dojdzie do kłótni. Nie mogę już tego znieść jak na siebie
wszyscy naskakujecie. Tym bardziej, że Kanda i Izaya są w okropnym stanie. To
jest po prostu karygodne. Jakaś masakra po prostu.
Ed:- Zoey, nie
denerwuj się tak, tylko. Postaramy się unikać, jeśli to coś zmieni.
Zoey:- Dobrze by
było, jeśli w końcu byście doszli do porozumienia. Naprawdę nic by się wam nie
stało, jakbyście ze sobą normalnie po ludzku rozmawiali. Nie mieszkacie w
żadnym buszu, tylko w moim domu kretyni.
Squalo:-
Zoey-san ma rację. Trochę kultury i ogłady ludzie, bo ona naprawdę wszystkich
wykopie za drzwi. Voooi!!!
Zoey:-
Squ-chan?! Gdzie ty kurwa byłeś? Szukałam cię przez kilkanaście godzin.
Squalo:- To tu.
To tam. Ano wszędzie. A co?
Zoey:- Co się
głupio pytasz? To logiczne, że nie widziałam, gdzie cię znowu wywiało. A nikt
nie chciał mi powiedzieć.
Squalo:- No to
ci przecież mówię, że na mieście byłem. Lussuria się do mnie przypierdolił i
ciągał po pubach, barach i innych miejscach. Schlał mnie w trupa. Nawet nie
pamiętam co się dalej działo.
Zoey:- Typowe.
Mogłam się domyślić, że to znowu ten pierdolnięty zboczeniec. Zobaczysz, że
przez niego źle skończysz rybcia.
Zoro:- Jakby to
się już nie stało. Z nim od dawna jest coś nie tak.
Zoey:- Zoro,
skarbie. Nie wcinaj się proszę jak rozmawiam ze Squalo.
Zoro:- Dobra.
Już nic więcej nie powiem. < Odwraca się i wychodzi>
Zoey:- Nie to
miałam na myśli. Wracaj natychmiast. Zooooroooo.
Zoro:- …
<wyszedł>
Zoey:- Niech to.
Znowu to zrobiłam. A obiecałam sobie, że więcej tak go nie potraktuje. Jestem
wredna.
Lavi:- Zoey nie
zadręczaj się tym. Przejdzie mu. Ochłonie i wróci. Zawsze wracał.
Zoey:- Może masz
rację. No okej. Pora przejść do notki.
Allen Walker^^
;P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz